Wreszcie się rozjaśniło i ja po 2 dniach opadów śniegu, mgły i szarugi postanowieniem wyjść z domu. Ku mojemu zdziwieniu na zewnątrz czekała na mnie ponad 50 cm warstwa śniegu na podjeździe, której zgarniecie zajęło mi blisko 2 godziny! Po prostu siłka za darmo:) Ponoć miał to zrobić farmer, ale zaspał chłopak, a ja musiałam wyjechać, więc zakasałam rękawy i zaczęłam machać szuflą. W sumie było to przyjemne ćwiczenie fizyczne na zewnątrz, więc zdrowo.
Spocona, zmęczona, ale rześka pojechałam na zakupy. Kiedy wróciłam po 1,5 godziny okazało się że jednak farmer był, ale nie miał już za bardzo co odśnieżać-odgarnął tylko śnieg z samego koniuszka podjazdu i łatwiej manewruje się teraz autem. Mój nissan jest niezawodny i świetnie zachowuje się w śniegu.