Rano 16 lipca płyniemy na wycieczkę na Paxos i Antipaxos -dwie okoliczne wyspy, które jak się okaże, wcale nie są tak blisko. NA Paxos płynie sie az 2.5 h. Fakt, program atrakcyjny, ale rejs dłuży sie niemiłosiernie.
Zbiórka w porcie w Benitses jest o 8.30. Łódka ma odpłynąć ponoć o 9tej. Paweł wychodzi z hotelu o 8.15 żeby zająć dobre strategiczne miejsca, ja mam dołączyc o 8.45. I co się okazuje? Facet w agencji, w ktorej kupowalismy bilety, źle nas poinformowal i statek odpływa
o 8.30! Pablo dzielnie walczy z obslugą, aby "czekali na tę, co jeszcze śpi":) Po wyjsciu z hotelu o 8.35 cos mnie tknie i przyspieszam kroku. Kiedy widzę marinę i statek, przy którym wcale nie kłebi się tłum, jak przypuszczałam, zaczynam biec. Za chwilę widze dwóch
machających ludków z przystanii, ktorzy najwyrazniej mnie poganiają. Ale obciach!Okazuje się, że 2 autokary ludzi, którzy są już na pokładzie, czeka tylko na mnie:) Na szczęście obsługa statku daje się uprosić i czeka na mnie 15 minut,dzięki czemu wsiadam na pokład jako ostatnia i sekundę póżniej odbijamy....A reszta to fajne zatoczki na wyspie Paxos i Antipaxos z turkusową wodą, piękne groty i wapienne klify i na końcu ciekawe małe misteczko Gaios. Zdjęcia oddadzą atmosferę.
Wieczorem w Benitses zaczyna sie 2 dniowy lokalny festyn 'we wsi'. Czyli muzyka na żywo, tance, handel szaszłykami i innym jadłem, w tym hiper kalorycznymi pączkami sprzedawanymi w miseczach po sztuk bodajze 8 polanych roztopioną nutellą:)
Przygrywa zespol, slychać greckie rytmy, na małym placyku przed sceną kobiety odtancowują greckie tany.Co raz to dołączaja nowe osoby a wodzirejem tzw. 'weza' jest starszy, siwiejący pan. Widac, ze funkcja ktora sprawuje jest dla niego frajdą. Probuję ogarnąć kroki tego na pozór nieskomplikowanego tanca, ale czuję ze wszystko i tak bym poplątała.
Zadnych rozrób, zadnej agresji, mnostwo dzieci, wszystko w radosnej rodzinnej atmosferze.