Niedziela-typowy wakacyjny chillout: od rana Avra Beach bar-najpierw kąpiel w morzu , potem kawa w barze na stylowych ławeczkach z euro palet. Cala knajpa urządzona jest w przyjemnym nadmorskim stylu w kolorach bladoniebieskich, z ozdobami z muszli i innymi marynistycznymi elementami, meble z euro palet, poduchy latarenki etc...No i klimatyczna chilloutowa nienachalna muzyka w tle. Tak mija kilka godzin i popołudniu wycieczka lokalnym niebieskim autobusem do Corfu Town. Niebieskie linie kosztują 2 euro u kierowcy, 1.50euro w kiosku lub w automacie. Najśmieszniejsze są przystanki autobusowe, często umieszczone w jakichś przypadkowych miejscach. Czasami w ogóle nie oznakowane, czasem gdzieś niedbale umieszczony napis Bus Stop, np na skrzynce na listy. Wczorajsza sytuacja z łapaniem autobusu do Benitses pokazała, ze zawsze trzeba na wszelki wypadek zapytać czy czeka się we właściwym miejscu:)
Popołudniowa wycieczka autobusem za 2 euro do Corfu Town nie rozczarowuje. Wąskie uliczki z wypolerowanymi chodnikami przypominają trochę chorwackie miasteczka, 2 duże fortece przy morzu przywodzą na myśl Dubrownik. Na morzu mnóstwo stateczków, żaglowców,promów. Jedna z ulic z kolei do złudzenia przypomina mi La Vallettę na Malcie i tutaj siadamy na mały grecki lunch z widokiem na morze i północna część Corfu w oddali z najwyższym jej szczytem , Pantokrator.
Powrotny autobus do Benitses już 20 min przed odjazdem jest wypełniony po brzegi. Łapiemy ten o 21.15 żeby zdążyć na mundialowy mecz finałowy w knajpie tuz obok hotelu, z dużym TV. Załapujemy się na ostatni stolik na końcu tarasu. Ja wymiękam w drugiej połowie bo od kilku godzin czuje się nieszczególnie i jak się okazuje, dorwał mnie jakiś wirus żołądkowy, co odchoruję najbliższej nocy i następnego dnia, dlatego szczegółowej relacji nie będzie:) Jako rzecze pani w aptece: "There's a virus in town"...Nigdy nie chorowałam na żadnym wyjeździe, nawet w Azji , a tu w ponoć cywilizowanym, europejskim kraju-taka sytuacja! Moja dieta na kolejne dni: woda, wafle ryżowe, ewentualnie banany (aczkolwiek wszystkie wykupione, wiec chyba nie ja mam ten problem) coca cola, chleb z masłem. Nie ma to jak delektować się chlebem z masłem na greckich wakacjach;)