Ten dzień w całości przeznaczony jest na Lisbone i włóczenie się po jej wąskich malowniczych uliczkach, odwiedzeniu Castelo z piękną panorama na całe miasto (wstęp 7.50 euro) i Camera Obscura (po hiszpańsku, bo na wersję angielską trzeba by było czekać godzinę:) i oczywiście jedzenie specjalności lokalnej kuchni. O dziwo, Lizbona okazuje się znacznie tańsza niż Algarve. Koło katedry jest świetna restauracja seafoodowa Rio Coura (nazwę mam na zdjęciu wraz z rekomendacją Trip Advisor) )z szybką obsługa i pysznym świeżym jedzeniem. Polecam. Np. duży garnek seafood risotto (spokojnie dla 2 osób) kosztuje 9.50 euro. Do tego oczywiście dochodzą przystawki, winko, kawa etc....co znaczne podnosi cenę lunchu. W Portugalii trzeba pamiętać, z kelner przynosi przystawki nawet jeśli się ich nie zamawia .Jeśli chcecie zaoszczędzić to lepiej ich nie ruszać, bo oczywiście zostaną włączone do rachunku, a jest to średnio kwota 3.50-4.50- euro. Starówka lisbonska to plątanina wąskich, uroczych uliczek w liczbie ...setek. Nie sposób znaleźć każdą na mapie miasta i tez łatwo się zgubić. Dlatego najlepiej iść 'na czuja' raczej niż podążać za mapką, bo szybko się zorientujesz, że wcale nie jesteś tam, gdzie planowałeś dojść:) Plan, żeby przejechać się starym tramwajem pali na panewce, bo wszystkie-zarówno tam, jak i z powrotem, są niemiłosiernie wypchane turystami. Zatem trzeba się obejść smakiem i pooglądać je z zewnątrz.
Po południu o 16tej Miguel dołącza do nas na Placu Handlowym i znów ruszamy na włóczęgę w przeciwna stronę miasta, w kierunku budynków parlamentu i księgarni podróżniczej, w której zakupuję mojego ulubionego Bill'a Bryson'a 'Down Under”. Mijamy tez dom Amalii Rodriguez, który obecnie jest muzeum.
Dziś całe miasto przygotowuje się do obchodów rocznicy ważnej dla kraju rewolucji. Wieczorem w różnych punktach miast będę koncerty i pokaz fajerwerków.
W Seixal wieczorem również jest festyn i gra jakiś znany zespól (link z YouTube) -całkiem fajny, ale jest potwornie zimno i dość późno, zatem przyjemność z imprezy nieco mniejsza. Jest bardzo tłoczno i wszędzie, do każdego stoiska z jedzeniem i piciem ustawiają się długie kolejki. Na festyn idziemy ze znajomymi Miguela, portugalsko-polskim małżeństwem Ricardo i Magdą, którzy mieszkają w pobliżu.