W Tonel Apartments godzina wymeldowania na szczęscie wskazuje na 12tą więc po intensywnej nocy w plenerach Sagres nie musimy sie stresowac i spieszyć. Na śniadanie zjadamy resztki z lodówki, czyli przedwczorajsze zakupy: pomarańcze, jakiś biały twarożek, sardynki, chleb. Zanim wyjedziemy z miasteczka, zahaczamy o punkt informacji turystycznej -po mapę Portugalii (5 euro), na pocztę-żeby zapłacić za autostradę (tak to tutaj działa-po skorzystaniu z autostrady ma się 5 dni czasu aby uiścić opłatę za dany odcinek na podstawie numeru rejestracyjnego samochodu)) i supermarket-żeby uzupełnić płyny. Na koniec kupujemy bilet wstępu do ogromnej fortecy na końcu Sagres, ktora jest jedynie repliką tego, co stało tam dawno temu. W kasie bilety sprzedaje ....super przystojny długowłosy Portugalczyk:) Poza murami warownymi mozna tutaj przespacerewać sie nad urwiskami, zobaczyc wędkarzy, ktorzy zarzucaja wędki stojąc prawie na krwaędzi klifów i zrobic łądne zdjecia. Tak, że z Sagres wyjęzdzamy dopiero przed 13tą. Przed nami ok. 150 km do Vila Nova De Milfontes w 1/3 drogi między Sagres i Lisboną, ale ten dystans znów pokonujemy przez 6 godzin, bo po drodze wstępujemy na okoliczne surferskie plaże, w tym najpiękniejszą jak dotąd w Portugalii (moim zdaniem) o nazwie Amado i Bordeira w miejscowości Carrapateira. To jest na pewno must-see Portugalii w tym regionie.
Pora lunchu zastaje nas w Aljazur..... i trafiamy na miejscową restaurację z panią kelnerką z wyrazem twarzy, wskazującym na to , że pani na 100% pracuje tam za karę.Za starter (oliwki, chleb, pasztecik tuńczykowy, pasztecik sardynkowy, 2 masła) , 2 gęste zupy jarzynowe (bardziej kapuściane) w filiżankachi 2 kawy płacimy ok 13 euro. Na miejsce czyli do miejscowosci Vila Nova De Milfontes przy ujściu rzeki.....docieramy po 19tej. W sam raz, bo recepcja czynna jest po 20tej. Zostawiamy rzeczy i przy pełnym słoncu ale duzym wietrze idziemy zwiedzac okolice. KAzde miejsce, w ktorym mamy nocleg w Portugalii jest specyficzne i charakterystyczne, a tym samym inne od pozostałych. Jadąc przez wybrzeze Algarve można zauwazyc bardzo duzą roznorodność krajobrazu i klimatu miejsca. Nie inaczej jest tutaj. I dobrze, bo nie jest nudno i wszystko kazdego dnia jest inne.
Na kolację wstepujemy do lokalnej ...pizzerii (Pastelaria/Pizzaria COLMEIA)- WŁascicielem jest przemiły i przesympatyczny szpakowaty ok. 50 letni Portugalczyk:) Bierzemy po 1 pizzy na głowe (co okazuje sie błędem z powodu jej rozmiarów)-ja biore pizze z owocami morza. Zjadamy tylko po polowie, a reszte prosimy o zapakowanie na wynos. Pan wlasciciel daje nam namiary na swoja knajpe na fejskubu ( https://www.facebook.com/pages/Pastelaria-Pizzaria-Colmeia/564303483607346 ),robimy pamiątkowe zdjęcia, żegnamy sie wylewnie i idziemy na dalszy obchod miasteczka. Wyglada na to, ze przed sezonem, w dzien powszedni nic sie tu nie dzieje i raczej czeka nas cichy spokojny wieczor w hotelu. Fajnie. Trzeba zregenerowac siły przed Lizboną. Przy otwartych oknach slychac szumiacy ocean, za to nie słychac sąsiadow, bo jestesmy chyba jedynymi gośćmi w tym obiekcie turystycznym:)Dobranoc.