Sagres-południ0wo-wschodni kraniec Europy

Do miasteczka przybywamy ok. 14.30. Nasze lokum nosi nazwę Tonel Apartments. Zjezdzamy na plażę o nazwie Tonel ale nie wygląda na to, aby tutaj miał znajdować się nasz 'domek'. Zaczepiam jakiegoś kierowce w jeepie i pytam o lokalizacje naszych noclegów, a ten bez zawahania każe nam jechać za sobą ("Follow me":)) i już za 2 minuty jesteśmy na miejscu. Jest to kolejny dowód na bezinteresowna życzliwość mieszkańców tego regionu. W recepcji pracuje przemiłą dziewczyna i jest to duży kontrast do recepcjonisty w Iberlagos. Tam był starszy, poważny bezosobowy i zdystansowany pan-tutaj mamy do czynienia z otwarta, uśmiechnięta i pomocną dziewczyną. Mieszkanko okazuje się fajnym lokum z kuchnia z aneksem wypoczynkowym, łazienka i sypialnią. Internet w cenie. Z nasza kartą meldunkową mamy 10% zniżki w knajpie przy surferskiej plaży i nie wahamy się jej użyć. Niestety, nawet z rabatem , wizyta w tej restauracji do najtańszych nie należy ale ..raz się żyje. Zamawiamy solę z warzywami, winko i kawę. Siedzimy tam chyba ze 2 godziny i ja nie mogę się napatrzeć na ocean, fale i surferów. W poprzednim wcieleniu musiałam żyć nad oceanem, bo jest to widok, który nigdy mi się nie nudzi....Przed 20tą udajemy na się Cabo S. Vincenze-słynny przylądek z latarnią morską , który w niektórych przewodnikach uznawany jest za kraniec Europy, ale to Cabo da Roca w pobliżu Lizbony jest najbardziej wysunięty na zachód Europy. Chcemy obejrzeć zachód słońca, ale po pierwsze piździ jak w Kieleckiem i jest pierońsko zimno, po drugie na horyzoncie pokazują się chmury które psują efekt, więc po zrobieniu kilku zdjęć szybko stamtąd uciekamy.
A wieczorem? No, a wieczorem spacer 'w miasto', integracja z miejscowymi i ..."what happened in Sagres, stays in Sagres":)

Zdjęcia (28)

Komentarze (0)