Malaga riki taki i kasztanki:)

Mój samolot ląduje 20 min. przed czasem. Za to samolot Konrada z UK ma opóźnienie ponad 30 min co oznacza, ze czeka mnie jeszcze godzina na hali przylotów. Mieliśmy się wszyscy spotkać o jednej porze, a tymczasem Isabel, która ma nas odebrać z lotniska i u której nocujemy, jest w drodze bo utknęła w korku z powodu jakiejś przed wielkanocnej procesji.
Isabel poznałam 2 lata temu w Krakowie na couchsurfingu - mieszkałysmy u tego samego hosta i od tej pory mamy kontakt przez Facebooka. 
Grubo po północy wreszcie docieramy do mieszkania i ruszamy w miasto. Na ulicach mnóstwo ludzi, w centrum odbywają się procesje Męki Pańskiej z fantastycznymi rekwizytami wielkości platform dorównującym tym z karnawału w Rio. Wszystko robi niesamowite wrażenie. W rytm bębnów kilkudziesięciu mężczyzn ubranych w ciemne szaty niesie platformę z ukrzyżowanym Jezusem albo Virgin Mary. Atmosfery dodaje miarowe tempo i kiwający się na boki mężczyźni niosący ten ciężar. Nie idą prosto, kiwają się jak wahadła. Coś niesamowitego. Wszystko na barokowo czyli na bogato, ociekające złotem i ozdobami. Takie procesje mijają ulice co chwile, a tłum na ulicach -jak na Marszałkowskiej w godzinach szczytu. Dość dodać-jest po godzinie 1am:) Idziemy do tapas baru na przekąski. Ja wybieram krewetki z grilla, reszta towarzystwa jakieś bułki z wieprzowiną. Piwo w maleńkich butelkach, mniejszych niż nasze o.33. Wszystko wyborne. Lokalny bar, piwo, tapas a na telebimie...procesje! Czujecie to? W barze przy piwie wszyscy gapia się -uwaga, uwaga-nie na mecz, nie na film, nie na wijące się w rytm głupawych bitów niunie, tylko ....na religijne procesje! A w knajpie życie kwitnie-starsi panowie, z wyglądu Cyganie popijają drinki, śpiewają, śmieją się, znów śpiewają, cieszą się życiem. I to jest kwintesencja nocnego życia w Maladze przed Wielkanocą.
Do domu wracamy o 2.10 am . Jutro kolejny dzień pełen wrażeń ale o tym już pewnie niebawem....

Zdjęcia (9)

Komentarze (1)