Niedziela upływa pod znakiem wycieczki do Miami. Naszym celem jest South Beach. No cóz...Nie są to moje klimaty, ale skoro jestem już tak blisko...:) Deptak wzdłuż plaży tętni życiem. Mnóstwo ludzi spędza czas aktywnie-segways, rolki, rowery, siatkówka etc...Dawna willa Gianni Versce otoczona gapiami, a przy bramie głównej czuwa 'stróż":) Co za surrealistyczne uczucie ! 2 miesiące temu w Dzien Dobry TVN Pieńkowska robila reportaż z tego domu, tuz przed wystawieniem willi na licytację. W najśmielszych snach nie przyszłoby mi do głowy, że niebawem tu będę:)
Parking w South Beach na kilka godzin kosztuje ok. $8 , nam udaje sie sie zmiescic w $4 bo jesteśmy stosunkowo krótko (ok. 3-4 godzin)
Przy plaży kupuję mango shake'a za $6 i jest to najohydniejszy mango shake ever. Nie umywa się do tego w Tajlandii-czuć w nim chemię i cukier. Odradzam!!!
Za to w drodze powrotnej na parking wstępujemy do Kebab place:)-nie ma to jak kebab w Miami:) Bierzemy cos w rodzaju antipasti-wszystkiego po trochę w stylu kuchni śródziemnomorskiej-humus, tzatziki, sałata, kolendra, gołabki greckie w lisciach winogron, falafele etc...Naprawdę dobre żarełko.Porcja dla dwóch niezbyt głodnych osób kosztuje $11. Nie bylabym sobą , gdybym nie zamówiła jakiegoś dziwnego napoju pt. ciepła herbata. I co? I pstro! Mówisz -masz! Wszak jesteśmy u Turka! Dostaję pyszną czarną herbatę w przeźroczystej szklance-wprawdzie czuc malizną, ale co tam. Tego mi trzeba było.