Dostaję wskazówki jak dostać się rowerem na plażę , więc jadę. Jestem przygotowana na duże odległosci. NAjpierw jedzie się wzdłuż głownej, ruchliwej 4 pasmówki, potem skręca sie w kolejną ruchliwą 4 pasmówkę, dopiero 3 etap trasy to spokojna ulica między ładnymi domami i rezydencjami , prowadząca prosto na plażę. Wszędzie sa palmy i dużo zieleni. Zostawiam rower przed wejsciem na plażę i robię sobie godzinny spacer brzegiem oceanu. Mnóstwo tu ciekawego ptactwa z długimi dzióbkami , długimi szyjami lub długimi nogami:) Naples to rezerwat ptaków.
O ile moja droga na plażę odbywą się bez przeszkód, o tyle w drodze powrotne zaczynają sie przygody. Chcę wrócic inną trasa, tak, żeby spotkac sie z Chrisem po jego pracy pod biblioteka, w ktorej bylismy poprzedniego wieczora. Mam narysowany plan, z ktorego wynika, ze kiedy spokojna ulica prowadząca z plaży się skończy, mam skrecic w prawo w głowną czteropasmówkę.Tak też robię, tym bardziej, że dostrzegam znak 'Library, next right":) I tu się zaczyna. Jadę, jadę, jadę i jadę. Chodnika nie ma, a sciezka rowerowa to nic innego jak waskie pobocze (tak tutaj wyglądają sciezki rowerowe) Po mojej lewej stronie cztery pasy ruchu i samochody jadące srednio 90km/h. Nagle sciezka rowerowa sie konczy:) I co teraz? Orientuję sie ze chyba jednak za wczesnie skrecilam w prawo i ta droga nie zaprowadzi mnie do biblioteki, ale nawet w przyblizeniu do miejsca spotkania. Moj zmysł orientacji mówi mi ze muszę sie dostac na druga stronę tej głownej ruchliwej drogi (czyli przejechac 8 pasów jezdni!!:)) a potem skrecic w najblizsza ulice w lewo, zeby kierowac sie w stronę domu. No ale jak to zrobic? Przydałoby sie jakies skrzyzowanie i przejscie dla pieszych którego jednak nie widzę. W koncu dostrzegam w oddali swiatła, a po prawej duży parking przy centrum handlowym. Tutaj zaczyna sie cyrku czesc druga, poniewaz nie mam kompletnie pojęcia gdzie jestem:) Dzwonie do Chris'a , opowiadam mu co i jak i oczywiscie na pytanie 'gdzie jestes?' odpowiadam 'nie wiem":). Mówi mi zebym jechala na wschód-super, tylko jak mam sie przedostac na drugą strone ulicy???
Wpadam na genialny pomysł żeby zaczepic jakichs ludzi i poprosić ich, zeby przez telefon wytłumaczyli Chrisowi, gdzie jestem, a on mi poda wskazówki jak dojechac do domu. Tak tez robie. Najpier trafiam na kobiete, ktora jest -tak jak ja-przyjezdna , wiec na nią nie moge liczyc. Za drugim razem sie udaje i jakis getleman z bostońskim akcentem rozmawia chwile z Chrisem i juz wiem jak jechac :) Na szczescie znajduję przejscie dla pieszych i kolejną ruchliwą droga drę jakies 5 km az do skrzyzowania z drogą, ktora biegnie koło domu. Uff....Było stresująco ale w sumie fajna przygoda. Wszystko dlatego, ze za wcześnie skrecilam w prawo jadąc z plaży. Ulice biegna z zachodu na wschod albo z polnocy na poludnie, wiec nie trudno sie zorientowac w kierunkach, ale grunt to znalezc sie na wlasciwej drodze, a to nie jest łatwe. Acha, ta biblioteka to nie była TA biblioteka;) Jaki z tego wniosek? "W prawo' nie zawsze oznacza w to prawo:)
Wieczorem idziemy do znajomych na 'get together'. Gospodarzami sa Bill-muzyk i Amanda,Bbrytyjka, co rozpoznaję po akcencie.Zdecydowanie wolę słuchac Amandy:) Są jeszcze Amber i Jason-bliscy przyjaciele Chrisa z małą Nailą-kojarzę ich z opowiadań i ze zdjęć, bo kilka lat temu byli w Polsce, wiec mamy wspólny temat na przełamanie lodów:) Jason jest z pochodzenia Duńczykiem urodzonym w USA, co widać po jego urodzie. Poza tym ciągle przychodzą nowi ludzie których imion juz nie pamiętam. W domu są dwa wielkie psy, które zlizują resztki jedzenia ze wszystkich talerzy i generalnie sepią:)