Zapowiada się wspaniały wyjazdowy weekend do Taviry. Tzn. Tavira jest w planie, ale pewnie będziemy się kręcić po okolicy. Kolega Ingi, Ricardo, zadeklarował, że z nami pojedzie, pokaże nam różne ciekawe miejsca i w dodatku załatwi nocleg w domu swojej mamy, która wyjechała. Mama Ricardo ma dwa domy-jeden w Lizbonie a drugi właśnie tam gdzie będziemy.
Ricardo podjeżdża po nas po 13tej. Zabieramy prowiant i jedziemy do miasteczka Olhao-tam w parku przy nadbrzeżu robimy sobie piknik na trawie. Cały czas towarzyszy nam mewa-sęp. Nie da się jej przegonić ani przestraszyć. Uparte ptaszysko.
Następnie przemieszczamy się do Taviry o której wcześniej słyszałyśmy ze to piękne miasto. I tak faktycznie jest. Most na rzece Gilao przypomina trochę w miniaturce Most Karola w Pradze. Zycie płynie tu wolno i leniwie. Wspinamy się na zamek i podziwiamy piękne owoce granatu pękające z nadmiaru dojrzałości. W ogrodzie przy-zamkowym są też piękne kwiaty hibiskusa i różnych innych roślin których nie znam.
Wieczorem robimy zakupy na kolacje -Ricardo jako zawodowy kucharz-będzie gotował a my sponsorujemy:) Na przystawkę są krewetki a na danie główne małże w sosie porowym. Pychotka. Robię notatki żeby kiedyś odtworzyć ten przepis. Mam nadzieje się trochę podszkolić w sztuce kulinarnej.