Dziś rejs na Blue Lagoon i Sivota w Grecji lądowej. Dygresja o dzieciach w Grecji...

Tym razem na rejs się już nie spóźniam, ale niepotrzebnie, bo łódka czeka na jakąś grupę prawie pół godziny:) Pokarało mnie za poprzednie spóźnienie. Najpierw płyniemy i płyniemy w stronę mainland'u, czyli Grecji kontynentalnej. Po drodze wpływamy do groty, ale nie jest tak spektakularna jak ta na Paxos i potem do zatoczki na pierwszą kąpiel. Wygląda na to,że jest to jakiś zaułek żeglarsko-sportowy, bo pełno tu łódeczek z dzieciakami, które chyba mają jakąś żeglarską kolonię /obóz. Przy brzegu kilka kajaczków i jachtów. Na jednym z nich załogant (chyba jako jedyny) calusieńki jak go pan Bóg stworzył, nie przejmując się,że jest obserwowany przez jakieś 100 osób z łodzi obok, zwija spokojnie cumy , tudzież inne olinowanie swojego jachtu. Jest tak gorąco , że prawie wszyscy wskakują do wody. Ja oczywiście też. Zycie morskie jest dość ubogie, nie ma porównania do egzotycznych raf azjatyckich, no ale przynajmniej woda turkusowa i przyjemnie chłodzi. Wynurzam się co jakiś czas i w pewnym momencie widzę, jak do brzegu dość szybko płynie jacht, a na nim jakiś facet do złudzenia podobny do ...Pawła:) Bo to jest Pablo! Skąd on się tam wziął?:) Pomyślałam, ze załatwia nam jakiś kolejny rejs na przyszły tydzień, ale okazuje się, że Pablo-bohater ratuje łodzi jakiegoś żeglarza-siroty, który nie potrafił utrzymać łodzi przy brzegu i ta zaczęła mu odpływać. Facet sam by sobie rady nie dał i niechybnie doszłoby do jakiejś małej katastrofy morskiej:)Ale na ten temat może się już kiedyś Pablo wypowie;);)(...)
Następnie opływamy małą wysepkę i dopływamy do kolejnej zatoczki, która okazuje się osławioną Blue Lagoon (tutaj ponoć był kręcony film Błękitna Laguna) Dla mnie szału ni ma-na Antipaxos było ciekawiej. Zostaję na statku i konsumuję posiłek wliczony w cenę wycieczki. Lunch składa się z surówki kapuścianej, sałatki ogorkowo-pomidorowej, tzatzików i kurczaka. Z tego ostatniego rzecz jasna użytku nie robię (wtajemniczeni wiedzą ,że mięsiwa nie jadam), ale ochoczo przejmuje go Pablo. Do popicia napoje gazowane lub białe wino, wiec wybór pada oczywiście na to drugie:) Z głośników leci muza w stylu 'Una Paloma Blanca' więc jest czad, jest zabawa:)
Ostatni etap rejsu to postój w Grecji kontynentalnej w miasteczku Sivota. Bardzo urokliwa mieścina, ale poza siedzeniem w knajpie i kupowaniem pamiątek nie ma tu co robić. Zatem czas spędzamy na cafe frappe w przyjemnej kafejce prowadzonej przez małżeństwo/parę z ok. 10 letnią dziewczynką, która dzielnie pomaga rodzicom, sprzątając i ścierając stoliki....Podczas pobytu na Korfu zauważyłam, że mnóstwo tutejszych dzieci tak właśnie spędza lato-pomagając swoim rodzicom przy ich codziennych obowiązkach. W naszym hotelu jest pani sprzątająca, która codziennie z mężem i dwójką fajnych blond dzieciaczków przychodzi, aby posprzątać pokoje. Dzieci czekają na sofce przy recepcji lub bawią się przed budynkiem. Są bardzo nieśmiałe i jak się z nimi witam, to spuszczają niewinne oczęta z długaśnymi rzęsami w dół:) Dziś przyuważyłam,że po skończonej pracy ich tata bawi się z nimi w morzu. Ale zanim nastąpi zabawa, dzieci cierpliwie czekają 3-4 godziny, aż praca zostanie skończona. Są za małe aby pomagać mamie. Inna obserwacja: w ubiegłym tygodniu W Kavos na plaży mały, czarnoskóry chłopczyk o imieniu Leo (lat ok. 5-6) zbierał przy plażowej knajpie śmieci i butelki...Ich anglojęzyczna mama chyba prowadziła bar przy plaży, a jej dzieci wieczorem sprzątały teren. Biedny Leoś nie mógł w małych rączkach pomieścić wszystkiego, kosz był przepełniony, ale on uparcie próbował wepchnąć do pojemnika butelki i puszki które co raz to spadały na ziemię....Powiedziałam mu, że jak położy butelki obok kosza, to też będzie ok. Mały chwilę pomyślał i po zastanowieniu doszedł do wniosku, że chyba nie jest to zły pomysł i mnie posłuchał, po czym poszedł dalej zbierać kolejne śmieci...Wzruszająca scenka.(patrz zdjęcie: http://legrandbleu.geoblog.pl/zdjecie/775007)

A wieczorem po powrocie do Benitses zasiadamy na tarasie górnym naszej hotelowej plażowej tawerny i bezczelnie podłączamy się pod wieczór grecki w knajpce obok. Ponieważ odległości między jedną knajpą, a drugą są śladowe, widać i słychać wszystko jak na dłoni. Showmanem wieczoru jest tancerz w czerwonej atłasowej koszuli, który zabawia gości do przysłowiowego greckiego kotleta:) Najpierw sam wyczynia harce- tworzy ogniowe kręgi na ziemi, polewając je wcześniej jakąś łatwopalną substancją, wiruje, pląsa i tańcuje do greckich melodii, aby na koniec wciągnąć do zabawy gości restauracji, bynajmniej przy nie do końca greckich rytmach:) Wszystko wygląda zabawnie, a moim faworytem jest pan o imieniu Edward w krótkich spodenkach, który najwyraźniej czuje tzw, 'bluesa i bawi się w najlepsze pokazując przy tym świetne poczucie rytmu.

Zdjęcia (79)

Komentarze (0)