O 8 mej rano wyruszamy z Bangkoku do portu w Trat skąd promem przedostajemy się na wyspę Słonia czyli Koh Chang. Mamy śmiesznego kierowcę busa, który nie dość, że nie mówi po angielsku to jeszcze nie jest Tajem i sprawia wrażenie jakby nie wiedział gdzie ma jechać. Po drodze chyba konsultuje trasę z kimś przez telefon:) Co jakiś czas coś do nas mówi w swoim języku, a my przytakujemy:) W pewnej chwili pan zaczyna nerwowo spoglądać w lusterka i produkować dźwięki coś na styl 'psssst'. Okazuje się, że złapaliśmy kapcia i trzeba znaleźć wulkanizatora.Tym sposobem zatrzymujemy się w warsztacie i po 15 minutach mkniemy dalej w nowej oponce.
Na wyspę płyniemy starym promem jakieś 40 minut.Pasażerów na brzegu wita duży banner Welcome to Koh Chang. Mieszkamy w Banpu Resort-super fajnym hotelu nad samym Oceanem.Wszystko tutaj ma kształt lub symbol słonia, nawet ręczniki:) (zdjęcia)
Koh Chang jest zupełnie inna niż Koh Tao. Przede wszystkim panuje tu teraz pora deszczowa, więc jest mniej słońca i więcej chmur.
Wyspa jest bardziej zalesiona i wzniesienia sa wyższe. Ale co najważniejsze-wszystko jest tańsze. Np. godzinny masaż całego ciała kosztuje 250 bahtów a neck& shoulders -180 bahtow. Śmieszna cena, naprawdę...
Naprzeciwko hotelu po drugiej stronie ulicy, czyli jakieś 30 sekund od mojego bungalowu jest super knajpa z seafood'em. Porcja świeżych krewetek w sosie słodko kwaśnym z warzywami z woka plus woda mineralna kosztuje 150 bahtów. Mniam!