Oto po 3 miesiącach ląduję w lodowatej Polsce. Nie mam żadnych zimowych rzeczy, bo we wrześniu nie przewidziałam, że moja portugalska przygoda tak bardzo sie wydłuży. Skórę (dosłownie i w przenośni) ratuje mi Kasia z couchsurfingu (sic!), ktorą gościlam 2 lata wcześniej u siebie. Tym razem role się odwracają-Kasia udostepnia mi pokoj, przyjmuje po królewsku u siebie, a wczesniej wychodzi na lotnisko i przywozi zimową kurtkę:)
Kasiu kochana-dziękuję Ci!!!